Miasto nakazów, zakazów i ogrodów nie z tej ziemi
O Singapurze wiedzieliśmy tylko tyle, że jest drogi i że to właśnie tam znajduje się jeden z najpiękniejszych hoteli na świecie – Marina Bay Sands. Kojarzyliśmy pocztówkowe zdjęcia słynnych futurystycznych ogrodów Gardens by the Bay i Merliona – na wpół lwa na wpół rybę, choć jeszcze nie wiedzieliśmy, jak ten stwór się nazywa. Włos jeżył nam się na głowie, gdy wyobrażaliśmy sobie, co by się mogło stać, gdybyśmy nieopatrznie zaczęli żuć gumę do żucia (towar zakazany w Singapurze) – czy najpierw surowy rząd wyznaczyłby nam karę chłosty czy od razu wtrącił do lochów? Koniec końców, zamiast na 3 dniach na szybkie odhaczenie najważniejszych atrakcji, skończyliśmy na pięknym tygodniu i leniwym zwiedzaniu zakamarków Singapuru. I naprawdę było nam żal wyjeżdżać! Ośmielę się nawet powiedzieć, że spokojnie w Singapurze moglibyśmy pomieszkać przez jakiś czas, a taka deklaracja padła jedynie w odniesieniu do tajskiego Chiang Mai: Chiang Mai – miasto, w którym chcemy zamieszkać!
Lubimy takie niespodzianki. O wiele przyjemniej jest się mile zaskoczyć niż nieprzyjemnie rozczarować. A Singapur był dla nas niesamowicie miłą, smaczną i kolorową niespodzianką!
Jaki jest więc Singapur, państwo-miasto o powierzchni niewiele większej od Warszawy?
Zapraszamy Cię na spacer po Mieście Lwa!
Futurystyczne ogrody Gardens by the Bay
Każdego dnia o godz. 19:45 i 20:45 zaczyna się magiczny pokaz. Połączenie przepięknej natury i nowoczesnej technologii jest czymś spektakularnym! Różnokolorowe światła zmieniają się w takt muzyki, a Ty po prostu siedzisz i się zastanawiasz, jakim cudem to wszystko tak idealnie ze sobą współgra!
Równie duże wrażenie zrobił na nas sam spacer po ogrodach w ciągu dnia! Wtedy mogliśmy dokładniej przyjrzeć się tym dziwnym konstrukcjom. Cały park jest przepięknie utrzymany, co krok napotykaliśmy rzeźby… z roślin! Nie brakowało także typowo artystycznych dzieł jak np. lewitujący chłopiec…
Chinatown – inne niż wszystkie
Chinatown w Singapurze jest zupełnie inne niż te, które dotychczas mieliśmy okazję zwiedzać. Jest kolorowe, tłoczne, ale też czyściutkie i takie jakby… bardziej ekskluzywne? Choć uporządkowane Chinatown brzmi jak oksymoron, to właśnie tak mogłabym je określić! Zwiedzanie go to czysta ( 😉 ) przyjemność – z jednej strony można nacieszyć oczy tymi szalonymi kolorami, a z drugiej nie czujemy się przytłoczeni wszechobecnym chaosem. Będąc w Chinatown koniecznie trzeba odwiedzić Świątynię Zęba Buddy – jedna z najpiękniejszych jakie widziały nasze oczy oraz niesamowicie kolorową, najstarszą hinduską świątynię Sri Mariamman.
Spacer brzegiem rzeki
W Singapurze jest gorąco. Bardzo gorąco. Nic więc nie działa lepiej, jak usadowienie się wygodnie przy brzegu rzeki i chwila odpoczynku! Obowiązkowo trzeba również zapozować ze słynnym hotelem Marina Bay Sands w tle i plującym wodą pół lwem pół rybą – Merlionem! Czy wiedziałeś, że ten nietypowy lew to symbol Singapuru (singa= lew, pura= miasto), choć lwów w samym państwie nigdy nie było…
Pachnące Little India
Choć fanami indyjskich klimatów nie jesteśmy, to singapurskie Little India bardzo przyjemnie nas zaskoczyło! Było schludnie, czysto – idealne miejsce na spacer!
Jedzenie, jedzenie i jeszcze raz – jedzenie!
Singapur to raj dla smakoszy… Znajdziesz tu eleganckie restauracje z zapierającym dech w piersiach widokiem, lokalne browary, a przede wszystkim – to co my kochamy najbardziej – przepyszne jedzenie uliczne! Chińskie, indyjskie, koreańskie, japońskie, tajskie, dla mięsożerców i fanów zieleniny – jedzenie w Singapurze jest po prostu boskie!
Sentosa – wielki park rozrywki!
Sentosa to wyspa należąca do Singapuru, która w całości jest wielkim parkiem rozrywki. Znajdziesz tu muzea, Universal Studios, aquapark, a nawet plażę (choć ta wypada dosyć blado na tle innych, rajskich plaż). Na Sentosie pokusiliśmy się na bilety do S.E.A. Aquarium wraz z the Maritime Experimental Museum. S.E.A. Aquarium jest niesamowicie dobrze przygotowane (ponad 100 000 stworzeń) i naprawdę piękne, ale my jednak wolimy oglądać zwierzęta w ich naturalnym środowisku…
Dla nas absolutnym hitem i jednocześnie bardzo zaskakującym okazało się muzeum, które dokupiliśmy, jako dodatek do biletu do akwarium – the Maritime Experimental Museum. W odróżnieniu od typowych marinistycznych muzeów, które dotychczas odwiedzaliśmy, the Maritime Experimental Museum nie opowiada o bitwach morskich, a o wielkich odkrywcach i znaczeniu, jakie podróże i odkrywanie kolejnych krain miały dla rozwoju cywilizacji. Bardzo inspirująca wizyta!
Zakochaj się w Singapurze!
Do Singapuru wrócimy ponownie, z trochę wiekszą gotówką i planem szalonej rozpusty. 😉 Te kilka dni w tym państwie pokazały nam, jak ogromny ma potencjał! Uważamy, że naprawdę każdy znajdzie tu coś dla siebie – od backpackersów żyjących za kilkanaście dolarów dziennie i szukających darmowych atrakcji, po rodziny z dziećmi, które marzą o egzotycznych wakacjach, ale zależy im na bezpieczeństwie, skończywszy na tych, którzy są spragnieni luksusów i ekstremalnych przeżyć. A o niewdzięcznej łatce państwa nic-nie-wolno-bo-zamordują jeszcze powstanie nowy post… Bo plotki plotkami, ale rzeczywistość po raz kolejny pokazała nam jak wybujałą wyobraźnię mają ludzie! 🙂
Więcej ciekawostek znajdziesz na naszym kanale na YouTube, gdzie relacjonujemy naszą podróż dookoła świata w codziennych vlogach! 🙂
Pozdrawiam!
Justyna
1 Komentarz
Pawel · 2024-02-03 o 11:50
Świetny artykuł 🙂 Za 2 tygodnie lecę do Singapuru i będę tam 3 dni, mam nadzieję że poczuję chociaż namiastkę tego co miasto ma do zaoferowania 😉