Luty w 3 słowach? Intensywny, dynamiczny, różnorodny!

Cały miesiąc był dla mnie niczym jazda TGV. 1 lutego usiadłam sobie wygodnie w fotelu, wyłożyłam na stolik notes i kolorowe długopisy, i zanim rozpisałam na kartkach choć jeden cel… Otworzyłam oczy i był już marzec!

Zapraszam Cię na kolejny post z cyklu: Co tam dobrego?

I koniecznie podziel się w komentarzu tym, co wydarzyło się u Ciebie fajnego w tym miesiącu!

Co tam dobrego w lutym?

YOUTUBE

Zacznę od absolutnie najważniejszego momentu w całym miesiącu. W lutym opublikowaliśmy ostatni vlog z naszej 7-miesięcznej podróży dookoła świata. 200 odcinków, 65 tysięcy wyświetleń, tysiące minut, które poświęciliście na oglądanie naszych przygód. Do tej pory nie wierzymy, że udało nam się ten projekt zrealizować… Dziękujemy Ci za każdą chwilę spędzoną wspólnie w podróży. Na YouTube wrócimy za kilka tygodni i mamy nadzieję, że pozytywnie Cię zaskoczymy!

AKTYWNOŚĆ FIZYCZNA 

Nieśmiało stwierdzam, że cotygodniowy crossfit stał się dla mnie nawykiem. Już nie zastanawiam się czy mi się chce czy nie. Czy mam czas, humor, energię. W marcu miną 4 miesiące regularnych treningów. A ja znalazłam idealny balans w swoim życiu, bez popadania w skrajności. Ćwiczę bo lubię, tyle ile lubię i to co lubię.

Ilość zrobionych treningów: 11 (crossfit + trening personalny + trening biegowy)

COŚ NOWEGO

Mimo że nie mogłam się doczekać powrotu do domu po kilkumiesięcznej podróży i to w Polsce czuje się najlepiej, to są rzeczy, na których wspomnienie chcę rzucić wszystko i znów ruszyć do Azji. Świeże kokosy, palmy, prażące słońce, prawdziwa chińska kuchnia i… tajskie masaże! Tajskiego masażu po raz pierwszy spróbowałam właśnie w Tajlandii i jestem pod ogromnym wrażeniem korzyści jakie daje naszemu ciału. Już godzinna sesja powoduje, że czujemy się odprężeni, a nasz umysł się oczyszcza. Niweluje napięcia mięśni i stawów. Pobudza nasz układ krwionośny i limfatyczny…

W lutym Tomek obchodził swoje urodziny, a ja postanowiłam z tej okazji przenieść nas z powrotem do Azji. Zależało mi na znalezieniu w Trójmieście miejsca, które oferuje klasyczny masaż tajski. I udało się! Trafiliśmy do Thao Thai  w Gdańsku. Słodki zapach kadzidełek, dźwięczna muzyka, smak zielonej herbaty i… jesteśmy w Chiang Mai!

Panie pracujące w salonie to Tajki, a wykonywany przez nie masaż naprawdę dorównywał tym, na które non stop chodziliśmy w Azji. Pani masażystka wyginała mnie na wszystkie strony, wbijała łokcie między łopatki, chodziła po mnie, rozmasowywała wszystkie spięte mięśnie, a ja wiele razy w duchu marzyłam, żeby dała mi już spokój… Po opisie możesz się zrazić, bo faktycznie klasyczny masaż tajski nie należy do najprzyjemniejszych, ale po wykonanej sesji daje niesamowite uczucie odprężenia. Po wszystkim trafiliśmy do Lee’s Chinese, gdzie objedliśmy się rosołem z pierożkami wan tan i chińską odmianą Ramenu – zupą mian tang.

W lutym, z okazji walentynek, uczestniczyłam również w warsztacie organizowanym przez coworking, w którym na co dzień pracuję. Warsztat dotyczył… tworzenia pralinek czekoladowych. Tomasz był testerem jakości. Efekt na zdjęciu…

Własnoręcznie wykonane praliny

FILM/ KINO/ TEATR

Nie wiem jakim cudem, ale kilka tygodni przed samym spektaklem, udało mi się dorwać ostatnie bilety na Musical Notre Dame de Paris w Teatrze Muzycznym w Gdyni i to praktycznie tuż przy scenie. Musicale uwielbiam i choć ten gdyński nie powalił mnie na kolana pod względem głosowym, to scenografia była świetna, a tancerze zrobili wręcz akrobatyczne show!

WYCIECZKI

Już w pierwszych dniach lutego ruszyliśmy na południe Polski, gdzie wcieliłam się w rolę karczmarki (Tomasz był żołnierzem) i odegraliśmy wraz z kilkunastoma innymi osobami scenę z Pani Twardowskiej na ślubie Tomka kuzyna… Ciężko tu cokolwiek wyjaśnić. Po prostu – takie rzeczy dzieją się tylko u nas!

Karczmarka i Wojak w pełnej krasie!

Powoli zaczęliśmy się budzić z zimowego snu i ruszyliśmy na zwiedzanie okolic Trójmiasta. I tak wylądowaliśmy we Wdzydzach. Znajduje się tam najstarszy polski skansen, poświęcony kulturze kaszubskiej. I choć okazało się, że w soboty cały obiekt jest zamknięty, to Pan ochroniarz wpuścił nas na jego teren. W drodze powrotnej, aby w pełni przeżyć ten dzień po kaszubsku, zahaczyliśmy o regionalną restaurację.


Wykorzystaliśmy też pierwszy słoneczny dzień i odwiedziliśmy Rewę – niewielką nadmorską miejscowość. To tam znajduje się Cypel Rewski, który wcina się w wody Zatoki Puckiej. Raz w roku odbywa się tam Marsz Śledzia, w którym to uczestnicy pokonują mieliznę pieszo z Kuźnicy do Rewy. Całą imprezę wieńczy huczne pasowanie na śledzia. Z chęcią zobaczyłabym jak wygląda to wydarzenie…

BLOG

W lutym napisałam 4 posty. Wpis: Dlaczego nie warto jechać w podróż dookoła świata. 13 powodów cały czas jest w czołówce najchętniej czytanych postów ostatnich miesięcy! W lutym zakasałam rękawy i stworzyłam także kompletny przewodnik po najpiękniejszych Parkach USA wraz z budżetem i gotowym planem do pobrania. To moja taka lutowa duma.

Posty z lutego:

Dlaczego nie warto jechać w podróż dookoła świata?

Co tam dobrego w styczniu

Które kraje nauczyły mnie najwięcej?

Objazdówka po najpiękniejszych Parkach USA

Lutowe zaskoczenie

Luty był dla mnie całkowicie pokręconym miesiącem. Większość z rzeczy, która się wydarzyła, nie została przeze mnie zaplanowana. To co planowałam, częściowo się nie wydarzyło. Mam jednak dobre przeczucie, że wszystko zmierza w odpowiednim kierunku!

Do następnego Milordzie!

Justyna


Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *